Część 6: Mroczny spisek (ostatnia część)
Odkąd Kate i Samantha odkryły sekret krypty rodzinnej, maja siostrę o imieniu Amfretia. Amfretia przeniosła się z Arktycznej Krainy do domu sióstr, przy Górze Damy. Od odnalezienia trzeciej potomkini rodu Efensis, budzi się najgorsze zło. Kiriko powraca. W tym samym czasie jadły obiad razem przy stole. Anszua brifor, czyli ogniste zioła.
Samantha: Zauważyłyście, że tyle się dzieje w Azera, a w Minsorii nic ciekawego.
Kate: Może dlatego, że tam zawsze panuje spokój.
Amfretia: A słyszałyście, że podobno ktoś widział jakąś postać, która wyssała z maga energię?
Samantha: Co było dalej?
Amfretia: Nie odnaleziono sprawcy, a mag zmarł.
Samantha: Myślisz Kate o tym samym, co ja?
Kate: Że on wrócił? To niemożliwe. Przecież on nie żyje!
Amfretia: Kto, o kim Wy mówicie?
Samantha: Nie znasz Złego Pana?
Kate: Niszczy wszystko i wszystkich, co przeszkadzają mu w jego podłych knowaniach.
Amfretia: Nigdy o nim nie słyszałam. A zmieniając temat, to pyszne zioła.
Samantha: Przepis mamy. Zawsze się sprawdza.
Po chwili ktoś puka do drzwi.
Kate: Kogo straszy?
Samantha: Pójdę otworzyć. Zobaczę, kto i czego chce.
Amfretia: Samantha, zostań. Ja sprawdzę. Może mają paczkę, która zamawiałam.
Samantha: Dobra, niech ci będzie.
Amfretia otworzyła drzwi, a za drzwiami był portal, który wciągnął ją do środka.
Amfretia: Samantha! Kate!
Samantha wyszła na zewnątrz i widziała znikającą Amfretię wraz z portalem.
Samantha: Nie, Amfretia. Trzymaj się!
Niestety było już za późno. Samantha podała jej rękę, ale nie zdążyła jej wyciągnąć z portalu. Amfretia zniknęła.
Kate: Co się stało?
Samantha: Amfretia zniknęła. Byłam głupia, że pozwoliłam jej otworzyć drzwi. A, co jeśli trafiła do wymiaru pustki, skąd nie ma wyjścia?!
Kate: Na pewno tak nie było. Pamiętasz kolor portalu?
Samantha: To nie był zwykły portal. Wyglądem go przypominał, ale to coś ja wessało do środka.
Kate: Czyli mógł wrócić Kiriko. Tylko czemu porwał Amfretię, a nie Ciebie, skoro jesteś Wybrańcą?
Samantha: Byłam i spełniłam swoje przeznaczenie. Może nie wiemy wszystkiego o niej?
Kate: Co masz na myśli?
Samantha: A co, jeśli jest mu potrzebna do kolejnego planu? A może to Margar- ten kolekcjoner?
Kate: Nie wydaje mi się. Musimy dowiedzieć się więcej na temat naszej siostry.
Samantha: I to chciałam powiedzieć. Dobrze, że sama do tego doszłaś.
Kate: Wiem. Dobra, a co teraz?
Samantha: Odnajdźmy informacje o Amfretii i pójdźmy do zamku Kiriko.
Kate: Tylko, gdzie mamy szukać?
Samantha: Wspomnienia są zawsze czegoś warte. Cofnijmy się w czasie i dowiedzmy się, kim była dla mamy i taty.
Kate: Dobry pomysł, tylko jak mamy się przenieść w przeszłość?
Samantha: Potrzebny wehikuł czasu, albo prosty krąg czasu.
Kate: Tylko jedna osoba musi otworzyć przejście do przeszłości i tylko jedna może przez niego przejść.
Samantha: Ja pójdę po nią, bo jestem za nią odpowiedzialna.
Kate; Tak, jak ja, ale masz rację. Jesteś silniejsza w magii, a ja jestem słabsza.
Samantha: To nieprawda. Jesteś potężną maginią przyrody. Uczysz się na medyka, którym już niedługo będziesz.
Kate: Ufasz mi?
Samantha: Oczywiście, że tak. Dobra, twórzmy ten krąg.
Czarodziejki przeszukały skięgę zaklęć. Znalazły rysunek kręgu. Kate przyniosła 6 kul magii. Ziemia, ogień, powietrze, magia kosmosu, całkowita magia i las. Ustawiły je w kręgu. Samantha rozłożyła ręce, prostując je w obie strony. Teraz Kate musiała wypowiedzieć zaklęcie.
Samantha: Gotowa?
Kate: Gotowa. "Magia zmieni, ognia, powietrza, magii kosmosu, magii całkowitej i lasu, niech utworzą swoją mocą krąg czasu, by przenieść Samanthę do miejsca pobytu taty, co żył przed laty"
Samantha przeniosła się w czasie, By la w roku 2000. Widziała siebie jako małą dziewczynkę, Kate i Amfretię w wózku. Wzruszyła się na widok rodziców. Słyszała, jak jej matka mówiła o Amfretii:
"Jesteś niezwykła, Amfretia. Wyrośniecie wszystkie na potężne maginie, ale jesteś bardzo wyjątkowa. Twoja magia telekinezy jest niezwykła. Kochamy Cię.".
Samantha wróciła do teraźniejszości.
Kate: Samantho, jak poszło? Dowiedziałaś się czegoś?
Samantha: Tak. Mówili, że ma bardzo wyjątkowy dar. Potrafi przenosić przedmioty za pomocą myśli.
Kate: Czyli telekineza. Coś jeszcze mówili?
Samantha: Że my wszystkie jesteśmy potężnymi maginiami i na takie wyrosłyśmy.
Kate: To prawda. Czemu płaczesz?
Samantha: A co byś czuła, gdybyś widziała żywych rodziców?
Kate przytuliła siostrę.
Kate: Spokojnie. Jest dobrze.
Samantha: Dzięki, Kate. Już mi lepiej, tylko zastanawiam się wciąż, po co Kiriko magini ze zdolnością telekinezy?
Kate: A co, jeśli chce użyć jej mocy w rytuale? Przecież ostatnio, gdy z nim walczyliśmy, był silny, a teraz regeneruje się, by znowu dokończyć plany.
Samantha: Masz całkowitą rację. Skoro wiemy już coś na temat planów Kiriko, trzeba znowu stanąć z nim twarzą w twarz.
Tymczasem w twierdzy Kiriko, trwa rozmowa z Amfretią.
Kiriko: Witaj Amfretio w moim domu. Czuj się jak u siebie w domu.
Amfretia: Może mi powiesz, czemu mnie porwałeś i kim jesteś?
Kirko: Mówią na mnie różnie, ale mów do mnie, bracie.
Amfretia: Jesteś moim bratem? Samantha i Kate nic mi nie mówiły.
Kiriko: Ty je znasz?
Amfretia: Tak, to moje siostry.
Kiriko: One kłamią. Nie są twoimi siostrami.
Amfretia: To kim? Przecież powiedziały mi, że jestem ich siostrę. Czemu mieliby mnie okłamywać?
Kiriko ciągle kłamał Amfretię. Chciał ją mieć po swojej stronie do swego planu.
Kiriko: Oj, biedna, głupia Amfretio. Chyba zagubiłaś się w tym świecie. Wiesz chociaż kim jesteś?
Amfretia: To przecież wiem. Wiem wszystko, co mam wiedzieć, ale jak ty możesz być moim bratem?
Kiriko: Bo wiesz, one nienawidzą mnie i nie chciały ci omówić o mnie. Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
W międzyczasie, Kiriko ujrzał zza szkiełkowych okularów, zbliżające się maginie uzbrojone w księgę potężnych zaklęć. Przelatywały przez Aztecki Las. Były coraz bliżej zamku Złego Pana.
Kiriko: A jednak przyszły po Ciebie twoje niby siostry. Wiesz, co masz robić?
Kiriko rzucił zaklęcie marionetki, Kontrolował zachowanie Amfretii.
Amfretia: Tak. Zniszczyć Samanthę i Kate.
Amfretia wyszła z zamku. Maginie były juz przy bramie zamku. Cieszyły się na widok Amfretii. Kate zauważyła w jej oczach czerwoną nienawiść.
Kate: Amfretio, nic ci nie jest. Jak dobrze.
Samantha została zaatakowana kulą światła.
Samantha: Amfretia, co z tobą?
Amfretia: Musze was zniszczyć. To za kłamstwa!
Rzuciła kule ognia.
Kate: Jakie kłamstwa? Samantha, ona jest pod wpływem marionetki!
Samantha: To wyjaśnia jej zachowanie.
Siostry rzuciły kajdanki mocy na ręce Amfretii. Nie mogła rzucać zaklęć.
Amfretia: Myślicie, ze to mnie powstrzyma?
Samantha: Nie, ale to ma cię na chwilę powstrzymać. Teraz, Kate!
Kate rzuciła czar odwrotu. Zaklęcie Kiriko znikło. Amfretia była już sobą. Nie pamiętała tego, co zrobiła.
Amfretia: Co, co się stało? Samantha?
Samantha: W porządku, nic mi nie jest. Kate też. Pamiętasz coś?
Amfretia: Czy to prawda, że on jest moim bratem?
Samantha: Co ty jej powiedziałeś, Kiriko? Nie ma szans, że odpuszczę ci za to, co jej zrobiłeś. Amfretia, on jest Złym Panem. Twój prawdziwy brat to Abigal.
Amfretia: Czemu mi wcześniej nie powiedziałyście?
Samantha: Bo nie pytałaś.
Czarodziejki stały przed Kirko.
Kiriko: Co wyście myślałby, że będę chciał zniszczyć Azera? Jesteście w błędzie, a porwałęm Amfretię, by była przynętą na was. Od początku wiedziałęm, że ty Samantho znikniesz w kręgu czasu, by poznać moje plany, ale ja nic nie planowałem.
Kate: To czego ty chciałeś?
Kirko: Wyzywam jedną z Was na bitwą magiczną. Jeśli wygracie, oddam wam kulę wspomnień.
Kate: Ukradłeś nam kulę wspomnień Kiedy?
Kiriko: Jak rzucałyście zaklęcie na przeniesienie się w czasie. To kto chce się zmierzyć z moją potęga magii ciemności?
Maginie myślały nad wyborem. Chciały odzyskać kulę, bo była dla nich wszystkim, co zostało po życiu rodziców. Samantha zgłosiła się na ochotnika.
Samantha: Ja chcę z tobą walczyć.
Kiriko: Nie zgadzam się. Ktoś inny.
Samantha: Boisz się, że przegrasz?
Kiriko: Nie, bo chcę mieć równe szansy. Kate, może ty?
Kate: Ja się zgadzam.
Samantha: Co, zwariowałaś?
Kate: Jeśli ktoś ma się z nim zmierzyć, to ja!
Kiriko: Zdecydowałyście się w końcu? Nie będę wiecznie czekał, no przenoszę się tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie!
Kate stanęła do walki z Kiriko. Rozpoczęła się bitwa magiczna. Las kontra ciemność.
Kate: Stawiam monetę Azkagnara.
Kiriko: Niech ci będzie, a ja daję tą waszą denną kulę wspomnień.
Samantha: Znacie zasady. Jedno pole, jeden żywioł. Bez oszustw! Rozpoczynamy bitwę!
Kate: Pole Azteckiego Lasu.
Kiriko: Pole Mrocznej Strony
Samantha: Jaki żywioł?
Kate: Las.
Kiriko: Ciemność. Do boju!
Rozpoczęła się walka. Zaczęła Kate. Użyła trujących pnączy. Kirko zareagował kulą ciemności. Ciągle widać było błyski. Gdy obróciło się Słońce, zapadł mrok. Przewagę miał Zły Pan, ale Kate nie poddawała się. Użyła Azteckiego Ducha, który wszedł w ciało Kiriko. Atakował go wewnątrz. Kiriko przegrał.
Kate: Jupi. Wygrałam! Kiriko, daj kulę!
Kiriko: Jesteś potężną maginią. Ród magów Efensis to chyba najpotężniejszy z rodów w całym świecie magii. Gratuluję wygranej. Żegnajcie.
Kiriko zniknął. Rozpłynął się w powietzru. Czarodziejki odłożyły kulę na miejsce. Wróciły do domu i posiliły się arabskimi ciastkami.
Samantha: Świetna robota, Kate.
Amfretia: Niezwykłą bitwa magiczna. Jeszcze takiej nigdy nie widziałam.
Kate: Dzięki, ale gdyby nie treningi w Azteckim Lesie, nauki czarów Szkole Magii, to nigdy bym nie wygrała.
Samantha: Dobrze,że to już koniec. Akurat już wieczór. Co będziemy robić?
Kate: Jestem padnięta. Idę spać.
Samantha: Dobranoc.
Kate; Dobranoc.
Amfretia: Śpij dobrze.
Kate: Dzięki.
Kate położyła się w łóżku i zasnęła. Śniła o szczęściu magii. Tymczasem Samantha usiadła na kanapie obok Amfretii. Rozmawiały.
Amfretia: Samantho, ja przepraszam, że narobiłam wam tylu kłopotów, a obiecałam wam, że nie będę sprawiała problemów.
Samantha: Nic się nie stało. Bałam się o ciebie, że wykorzysta twoją moc przeciwko nam i Azera.
Amfretia: Jaką moc?
Samantha: Masz zdolność telekinezy. Możesz przenosić przedmioty za pomocą myśli.
Amfretia: Świetne, a nawet niebezpieczne. Nie wiadomo, co by było, gdyby mnie wykorzystał.
Samantha: Na szczęście już jest po wszystkim. Nie ma się o co martwić,a on szybko nie wróci.
Amfretia: Nie wróci wcale. Gdy przez ciebie przechodzi duch jakiś obcego żywiołu, zabija cię i zabiera magię.
Samantha: To okropne, czyli można powiedzieć, a nawet stwierdzić, że Kate go zabiła?
Amfretia: To przecież dobrze, ale nie wracajmy do tego już nigdy więcej, dobrze?
Samantha: Nie będzie trzeba.
Azera po raz kolejny odzyskało spokój. Jednak za wcześnie było na świętowanie.
Amfretia: A tak w ogóle to znasz Korena Montaris?
Samantha: Tak, znam. To brat od Cleo, która nie żyje. Przeklęta zjawa!
Amfretia: Jaka zjawa?
Samantha: Niby Strażniczka Żywiołów, a tak naprawdę to Przeklęta Zjawa Nocy. Zabiła Cleo, wirusem simerte. Próbowała nas wszystkich zabić. Na szczęście puszka Pandory trzyma nią w zamknięciu.
Amfretia: Czyli to jej brat?
Samantha: Tak, a co się stało?
Amfretia: Kate ci nie mówiła?
Samantha; Że co, o czym ty mówisz? Mów głośniej!
Amfretia: On nie żyje.
Samantha: Co? Jak?
Amfretia: Podobno popełnił samobójstwo.
Samantha: O Boże. Żartujesz?
Amfretia: Ja nie żartuję. To prawda.
Samantha: Jak to się stało. Kiedy?
Amfretia: Nie wiadomo, czemu, ale to było 2 dni temu.
Samantha: Może nie wytrzymały jego emocje. Bardzo kochał Cleo, a ja go też kochałam.
Amfretia: Kim był dla ciebie Koren?
Samantha: Od zawsze czuła do niego coś więcej. Mówiłam to Cleo,a ona się śmiała. Poza tym ona kochała naszego brata i chciała wyjść za mąż. Tyle miała planów, a ta przeklęta zjawa zniszczyła to wszystko.
Amfretia: To okropne. Dobrze, że siedzi w Pandorze.
Samantha: Zdecydowanie.
Samantha poszła do swojego pokoju. Położyła się w łóżku, płacząc cichym szlochaniem. Po trzech minutach, zasnęła. Amfretia poszła do siebie. Usiadła na parapecie, patrząc przez okno na widok gwiaździstego nieba. Całe Azera zasnęło w głęboki sen. Następnego dnia, czarodziejki obudziły rześkim porankiem.
Samantha: O! Już ranek? Szybko ten czas leci. Amfretia, Kate, jesteście?
Amfretia: Ooo, tak. Która godzina?
Kate: Już piąta. Co my tak szybko wstajemy?
Samantha: Nie wiem.
Kate: Ja idę spać. Obudźcie mnie późno.
Amfretia: Dobra, ale to Samantha nas obudzi. Ja też idę spać.
Maginie znowu wróciły do łóżka. Jedynie Samantha trzymała się na nogach. Postanowiła przejść się na miasto.
Samantha ( w myślach): Azera wygląda takie, jak zawsze. Czemu akurat ród rodziny Montaris musiał wyginąć?
Przechodząc przez alejki sklepów, doszła do tablicy informacyjnej, na której widniały najróżniejsze informacje.
Samantha (czyta):"Najnowsze wiadomości, śmierć samobójcza Korena Montaris. Prawdopodobną przyczyną było załamanie nerwowe"
Samantha po długim chodzeniu po mieście, wróciła do domu i poszła spać. Akurat Kate i Amfretia obudziły się o szóstej. Zeszły na dół.
Amfretia: Kate, chyba już szósta.
Kate: Tak. Na pewno, a gdzie się podziała Samantha?
Amfretia: Pewnie śpi. Czemu jej nie powiedziałaś o Korenie?
Kate: Nie wiedziałam, jak mam jej to powiedzieć. Ledwo przeżyła śmierć Cleo i nie wiedziałam, jak zareaguje o jego samobójstwie.
Amfretia: Ja jej to powiedziałam.
Kate: Jak zareagowała?
Amfretia: Była zszokowana. Ty wiedziałaś, że Samantha czuła coś do niego więcej niż tylko przyjaźń?
Kate: Nie, tego akurat nie wiedziałam.
Amfretia|: Ona go kochała, jak chłopaka.
Kate: Aha, a Cleo kochała Abigala.
Amfretia: Wiem. Mówiła mi. Wredna zjawa zniszczyła im życia. Zabiła Cleo a to doprowadziło do samobójstwa Korena.
Kate: Niestety. Los im nie sprzyjał. Czy to już koniec?
Amfretia: Pewnie tak. Czy już był pochówek?
Kate: Dzisiaj będzie o 12:00 w puncie zenitalnym. Dołączy do Cleo.
Amfretia: Powiedzmy to Samanthcie.
Kate: Jak się obudzi.
Samantha obudziła się o 9:00. Wstała wypoczęta, ale myślami była, gdzie indziej. Zeszła do sióstr, gdy one rozmawiały.
Amfretia: Akurat przyszłaś w porę, Samantho. Mamy ci coś do powiedzienia.
Samantha: O co chodzi?
Amfretia: Dzisiaj jest pochówek o 12;00.
Samantha: To za 3 godziny! Muszę tam być. Pójdziecie ze mną?
Kate; Jesteśmy siostrami.
Amfretia: Możesz na nas liczyć.
Samantha: Dzięki.
Maginie zjadły obiad nieco wcześniej. O 11:00. Miały godzinę czasu na pójście na Górę Damy. Gdy dotarły na miejsce, skończyła się ceremonia. Samantha byłą wściekła.
Samantha: Już za późno. Spóźniłam się!
Amfretia: Wciąż tam jest. Nie uciekł. Chodźmy!
Podeszły do nagrobku Korena, nim mnich wysłał go po rzece Eufaris.
Kate: Samantha. On tu jest jeszcze!
Samantha: Faktycznie, nawet umarły jest piękny, choć twarz ma bladą.
Samantha powędrowała razem z ciałem Korena po rzece Eufaris. To było szaleństwo.
Kate: Samantho, co ty wyprawiasz?! Wracaj!
Samantha rozpłakała się nad ciałem ukochanego. Pocałowała go w policzek i dała mu odejść.
Samantha: I tak odchodzi przyszłość. Żegnaj kochany, Korenie.
Kate: Samantho, musisz się z tym pogodzić. Wiem, że był dla ciebie kimś ważnym, ale w końcu zapomnisz, co się stało.
Samantha: Może i tak, ale to wyłącznie to moja wina. Nie wybaczę sobie tego. Gdybym wtedy teleportowałabym się do Cleo, nie straciłybyśmy nikogo.
Amfretia: Nie da się cofnąć czasu. Po prostu trzeba żyć dalej.
Samantha: To nie jest takie proste, Amfretia. Nie da się tak po prostu żyć dalej. Widzisz, co zrobił Koren? Minął rok od śmierci Cleo. Wytrzymał tylko rok. Rok, rozumiesz?
Amfretia: Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Kate: "Wszystko kwitnie, ale musi się rozwinąć"
Samantha: No nawet nie zakwitnęło. O co ci chodzi?
Kate: To, że rany się zagoją, a szybko wrócisz do normy życia.
Samantha: Może. Dobrze, że chociaż zostały mi siostry. Dziękuję wam za wszystko.
Kate: Będzie dobrze. Razem przez to przejdziemy.
Amfretia: Pomożemy ci.
Samantha teleportowała się do swojego domu. Siostry poleciały za nią.
Amfretia: Samantho, czekaj!
Kate; Znowu uciekasz przed problemami. Mi ci pomożemy.
Samantha: Dobra. No to ożywcie Cleo i Korena. No nie! Nie można!
Samantha zaczęła płakać. Roniła łzy smutku i bezradności.
Amfretia: Samantha, "Zawsze jest nadzieja na lepsze jutro"
Samantha: Wiem, ale zaczynam wątpić w każde złote myśli.
Kate: Tylko nie myśl, że my tego nie odczuwamy. Lubiłam Cleo. Była niezwykłą maginią. To ona nauczyła mnie panowania nad duchem Azteckiego Lasu.
Amfretia: A dla mnie to Cleo była bratnią duszą. Byłyśmy z różnych żywiołów, ale łączyła nas bitwa magiczna. Lubiłyśmy to robić.
Samantha: A Koren był dla mnie wymarzonym chłopakiem, zaś Cleo to była jedyną przyjaciółką, której zwierzałam najskrytsze tajemnice.
Kate: Byli niezwykłymi magami.
Samantha: I co ja mam teraz zrobić?
Kate: Żyć dalej. To jedyne wyjście.
Amfretia: Dasz sobie radę ze wszystkim. Z czasem czas zaleczy rany.
Samantha: Macie rację. Przepraszam was za moje zachowanie. Nie wiem, czemu tak to przeżywam?
Amfretia: To normalne.
Kate: Na szczęście jesteśmy razem.
Samantha: To najważniejsza wartość- życie. Przyjaciel, rodzina i życie w miłości.
No i jak wam się podobał cały blog?
I tak, jak już mówiłam. Tu kończę przygodę z magią.
Macie swoją ulubioną siostrę,a może postać?
Dziękuję wszystkim za czytanie tego bloga.
I nie wiem, czy coś jeszcze napiszę.
Na internet to chyba wielka niewiadoma.
Życzę wam słonecznych i udanych wakacji :)
Odchodzę na nie wiadomo, jak długo
Samantha: To nie był zwykły portal. Wyglądem go przypominał, ale to coś ja wessało do środka.
Kate: Czyli mógł wrócić Kiriko. Tylko czemu porwał Amfretię, a nie Ciebie, skoro jesteś Wybrańcą?
Samantha: Byłam i spełniłam swoje przeznaczenie. Może nie wiemy wszystkiego o niej?
Kate: Co masz na myśli?
Samantha: A co, jeśli jest mu potrzebna do kolejnego planu? A może to Margar- ten kolekcjoner?
Kate: Nie wydaje mi się. Musimy dowiedzieć się więcej na temat naszej siostry.
Samantha: I to chciałam powiedzieć. Dobrze, że sama do tego doszłaś.
Kate: Wiem. Dobra, a co teraz?
Samantha: Odnajdźmy informacje o Amfretii i pójdźmy do zamku Kiriko.
Kate: Tylko, gdzie mamy szukać?
Samantha: Wspomnienia są zawsze czegoś warte. Cofnijmy się w czasie i dowiedzmy się, kim była dla mamy i taty.
Kate: Dobry pomysł, tylko jak mamy się przenieść w przeszłość?
Samantha: Potrzebny wehikuł czasu, albo prosty krąg czasu.
Kate: Tylko jedna osoba musi otworzyć przejście do przeszłości i tylko jedna może przez niego przejść.
Samantha: Ja pójdę po nią, bo jestem za nią odpowiedzialna.
Kate; Tak, jak ja, ale masz rację. Jesteś silniejsza w magii, a ja jestem słabsza.
Samantha: To nieprawda. Jesteś potężną maginią przyrody. Uczysz się na medyka, którym już niedługo będziesz.
Kate: Ufasz mi?
Samantha: Oczywiście, że tak. Dobra, twórzmy ten krąg.
Czarodziejki przeszukały skięgę zaklęć. Znalazły rysunek kręgu. Kate przyniosła 6 kul magii. Ziemia, ogień, powietrze, magia kosmosu, całkowita magia i las. Ustawiły je w kręgu. Samantha rozłożyła ręce, prostując je w obie strony. Teraz Kate musiała wypowiedzieć zaklęcie.
Samantha: Gotowa?
Kate: Gotowa. "Magia zmieni, ognia, powietrza, magii kosmosu, magii całkowitej i lasu, niech utworzą swoją mocą krąg czasu, by przenieść Samanthę do miejsca pobytu taty, co żył przed laty"
Samantha przeniosła się w czasie, By la w roku 2000. Widziała siebie jako małą dziewczynkę, Kate i Amfretię w wózku. Wzruszyła się na widok rodziców. Słyszała, jak jej matka mówiła o Amfretii:
"Jesteś niezwykła, Amfretia. Wyrośniecie wszystkie na potężne maginie, ale jesteś bardzo wyjątkowa. Twoja magia telekinezy jest niezwykła. Kochamy Cię.".
Samantha wróciła do teraźniejszości.
Kate: Samantho, jak poszło? Dowiedziałaś się czegoś?
Samantha: Tak. Mówili, że ma bardzo wyjątkowy dar. Potrafi przenosić przedmioty za pomocą myśli.
Kate: Czyli telekineza. Coś jeszcze mówili?
Samantha: Że my wszystkie jesteśmy potężnymi maginiami i na takie wyrosłyśmy.
Kate: To prawda. Czemu płaczesz?
Samantha: A co byś czuła, gdybyś widziała żywych rodziców?
Kate przytuliła siostrę.
Kate: Spokojnie. Jest dobrze.
Samantha: Dzięki, Kate. Już mi lepiej, tylko zastanawiam się wciąż, po co Kiriko magini ze zdolnością telekinezy?
Kate: A co, jeśli chce użyć jej mocy w rytuale? Przecież ostatnio, gdy z nim walczyliśmy, był silny, a teraz regeneruje się, by znowu dokończyć plany.
Samantha: Masz całkowitą rację. Skoro wiemy już coś na temat planów Kiriko, trzeba znowu stanąć z nim twarzą w twarz.
Tymczasem w twierdzy Kiriko, trwa rozmowa z Amfretią.
Kiriko: Witaj Amfretio w moim domu. Czuj się jak u siebie w domu.
Amfretia: Może mi powiesz, czemu mnie porwałeś i kim jesteś?
Kirko: Mówią na mnie różnie, ale mów do mnie, bracie.
Amfretia: Jesteś moim bratem? Samantha i Kate nic mi nie mówiły.
Kiriko: Ty je znasz?
Amfretia: Tak, to moje siostry.
Kiriko: One kłamią. Nie są twoimi siostrami.
Amfretia: To kim? Przecież powiedziały mi, że jestem ich siostrę. Czemu mieliby mnie okłamywać?
Kiriko ciągle kłamał Amfretię. Chciał ją mieć po swojej stronie do swego planu.
Kiriko: Oj, biedna, głupia Amfretio. Chyba zagubiłaś się w tym świecie. Wiesz chociaż kim jesteś?
Amfretia: To przecież wiem. Wiem wszystko, co mam wiedzieć, ale jak ty możesz być moim bratem?
Kiriko: Bo wiesz, one nienawidzą mnie i nie chciały ci omówić o mnie. Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
W międzyczasie, Kiriko ujrzał zza szkiełkowych okularów, zbliżające się maginie uzbrojone w księgę potężnych zaklęć. Przelatywały przez Aztecki Las. Były coraz bliżej zamku Złego Pana.
Kiriko: A jednak przyszły po Ciebie twoje niby siostry. Wiesz, co masz robić?
Kiriko rzucił zaklęcie marionetki, Kontrolował zachowanie Amfretii.
Amfretia: Tak. Zniszczyć Samanthę i Kate.
Amfretia wyszła z zamku. Maginie były juz przy bramie zamku. Cieszyły się na widok Amfretii. Kate zauważyła w jej oczach czerwoną nienawiść.
Kate: Amfretio, nic ci nie jest. Jak dobrze.
Samantha została zaatakowana kulą światła.
Samantha: Amfretia, co z tobą?
Amfretia: Musze was zniszczyć. To za kłamstwa!
Rzuciła kule ognia.
Kate: Jakie kłamstwa? Samantha, ona jest pod wpływem marionetki!
Samantha: To wyjaśnia jej zachowanie.
Siostry rzuciły kajdanki mocy na ręce Amfretii. Nie mogła rzucać zaklęć.
Amfretia: Myślicie, ze to mnie powstrzyma?
Samantha: Nie, ale to ma cię na chwilę powstrzymać. Teraz, Kate!
Kate rzuciła czar odwrotu. Zaklęcie Kiriko znikło. Amfretia była już sobą. Nie pamiętała tego, co zrobiła.
Amfretia: Co, co się stało? Samantha?
Samantha: W porządku, nic mi nie jest. Kate też. Pamiętasz coś?
Amfretia: Czy to prawda, że on jest moim bratem?
Samantha: Co ty jej powiedziałeś, Kiriko? Nie ma szans, że odpuszczę ci za to, co jej zrobiłeś. Amfretia, on jest Złym Panem. Twój prawdziwy brat to Abigal.
Amfretia: Czemu mi wcześniej nie powiedziałyście?
Samantha: Bo nie pytałaś.
Czarodziejki stały przed Kirko.
Kiriko: Co wyście myślałby, że będę chciał zniszczyć Azera? Jesteście w błędzie, a porwałęm Amfretię, by była przynętą na was. Od początku wiedziałęm, że ty Samantho znikniesz w kręgu czasu, by poznać moje plany, ale ja nic nie planowałem.
Kate: To czego ty chciałeś?
Kirko: Wyzywam jedną z Was na bitwą magiczną. Jeśli wygracie, oddam wam kulę wspomnień.
Kate: Ukradłeś nam kulę wspomnień Kiedy?
Kiriko: Jak rzucałyście zaklęcie na przeniesienie się w czasie. To kto chce się zmierzyć z moją potęga magii ciemności?
Maginie myślały nad wyborem. Chciały odzyskać kulę, bo była dla nich wszystkim, co zostało po życiu rodziców. Samantha zgłosiła się na ochotnika.
Samantha: Ja chcę z tobą walczyć.
Kiriko: Nie zgadzam się. Ktoś inny.
Samantha: Boisz się, że przegrasz?
Kiriko: Nie, bo chcę mieć równe szansy. Kate, może ty?
Kate: Ja się zgadzam.
Samantha: Co, zwariowałaś?
Kate: Jeśli ktoś ma się z nim zmierzyć, to ja!
Kiriko: Zdecydowałyście się w końcu? Nie będę wiecznie czekał, no przenoszę się tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie!
Kate stanęła do walki z Kiriko. Rozpoczęła się bitwa magiczna. Las kontra ciemność.
Kate: Stawiam monetę Azkagnara.
Kiriko: Niech ci będzie, a ja daję tą waszą denną kulę wspomnień.
Samantha: Znacie zasady. Jedno pole, jeden żywioł. Bez oszustw! Rozpoczynamy bitwę!
Kate: Pole Azteckiego Lasu.
Kiriko: Pole Mrocznej Strony
Samantha: Jaki żywioł?
Kate: Las.
Kiriko: Ciemność. Do boju!
Rozpoczęła się walka. Zaczęła Kate. Użyła trujących pnączy. Kirko zareagował kulą ciemności. Ciągle widać było błyski. Gdy obróciło się Słońce, zapadł mrok. Przewagę miał Zły Pan, ale Kate nie poddawała się. Użyła Azteckiego Ducha, który wszedł w ciało Kiriko. Atakował go wewnątrz. Kiriko przegrał.
Kate: Jupi. Wygrałam! Kiriko, daj kulę!
Kiriko: Jesteś potężną maginią. Ród magów Efensis to chyba najpotężniejszy z rodów w całym świecie magii. Gratuluję wygranej. Żegnajcie.
Kiriko zniknął. Rozpłynął się w powietzru. Czarodziejki odłożyły kulę na miejsce. Wróciły do domu i posiliły się arabskimi ciastkami.
Samantha: Świetna robota, Kate.
Amfretia: Niezwykłą bitwa magiczna. Jeszcze takiej nigdy nie widziałam.
Kate: Dzięki, ale gdyby nie treningi w Azteckim Lesie, nauki czarów Szkole Magii, to nigdy bym nie wygrała.
Samantha: Dobrze,że to już koniec. Akurat już wieczór. Co będziemy robić?
Kate: Jestem padnięta. Idę spać.
Samantha: Dobranoc.
Kate; Dobranoc.
Amfretia: Śpij dobrze.
Kate: Dzięki.
Kate położyła się w łóżku i zasnęła. Śniła o szczęściu magii. Tymczasem Samantha usiadła na kanapie obok Amfretii. Rozmawiały.
Amfretia: Samantho, ja przepraszam, że narobiłam wam tylu kłopotów, a obiecałam wam, że nie będę sprawiała problemów.
Samantha: Nic się nie stało. Bałam się o ciebie, że wykorzysta twoją moc przeciwko nam i Azera.
Amfretia: Jaką moc?
Samantha: Masz zdolność telekinezy. Możesz przenosić przedmioty za pomocą myśli.
Amfretia: Świetne, a nawet niebezpieczne. Nie wiadomo, co by było, gdyby mnie wykorzystał.
Samantha: Na szczęście już jest po wszystkim. Nie ma się o co martwić,a on szybko nie wróci.
Amfretia: Nie wróci wcale. Gdy przez ciebie przechodzi duch jakiś obcego żywiołu, zabija cię i zabiera magię.
Samantha: To okropne, czyli można powiedzieć, a nawet stwierdzić, że Kate go zabiła?
Amfretia: To przecież dobrze, ale nie wracajmy do tego już nigdy więcej, dobrze?
Samantha: Nie będzie trzeba.
Azera po raz kolejny odzyskało spokój. Jednak za wcześnie było na świętowanie.
Amfretia: A tak w ogóle to znasz Korena Montaris?
Samantha: Tak, znam. To brat od Cleo, która nie żyje. Przeklęta zjawa!
Amfretia: Jaka zjawa?
Samantha: Niby Strażniczka Żywiołów, a tak naprawdę to Przeklęta Zjawa Nocy. Zabiła Cleo, wirusem simerte. Próbowała nas wszystkich zabić. Na szczęście puszka Pandory trzyma nią w zamknięciu.
Amfretia: Czyli to jej brat?
Samantha: Tak, a co się stało?
Amfretia: Kate ci nie mówiła?
Samantha; Że co, o czym ty mówisz? Mów głośniej!
Amfretia: On nie żyje.
Samantha: Co? Jak?
Amfretia: Podobno popełnił samobójstwo.
Samantha: O Boże. Żartujesz?
Amfretia: Ja nie żartuję. To prawda.
Samantha: Jak to się stało. Kiedy?
Amfretia: Nie wiadomo, czemu, ale to było 2 dni temu.
Samantha: Może nie wytrzymały jego emocje. Bardzo kochał Cleo, a ja go też kochałam.
Amfretia: Kim był dla ciebie Koren?
Samantha: Od zawsze czuła do niego coś więcej. Mówiłam to Cleo,a ona się śmiała. Poza tym ona kochała naszego brata i chciała wyjść za mąż. Tyle miała planów, a ta przeklęta zjawa zniszczyła to wszystko.
Amfretia: To okropne. Dobrze, że siedzi w Pandorze.
Samantha: Zdecydowanie.
Samantha poszła do swojego pokoju. Położyła się w łóżku, płacząc cichym szlochaniem. Po trzech minutach, zasnęła. Amfretia poszła do siebie. Usiadła na parapecie, patrząc przez okno na widok gwiaździstego nieba. Całe Azera zasnęło w głęboki sen. Następnego dnia, czarodziejki obudziły rześkim porankiem.
Samantha: O! Już ranek? Szybko ten czas leci. Amfretia, Kate, jesteście?
Amfretia: Ooo, tak. Która godzina?
Kate: Już piąta. Co my tak szybko wstajemy?
Samantha: Nie wiem.
Kate: Ja idę spać. Obudźcie mnie późno.
Amfretia: Dobra, ale to Samantha nas obudzi. Ja też idę spać.
Maginie znowu wróciły do łóżka. Jedynie Samantha trzymała się na nogach. Postanowiła przejść się na miasto.
Samantha ( w myślach): Azera wygląda takie, jak zawsze. Czemu akurat ród rodziny Montaris musiał wyginąć?
Przechodząc przez alejki sklepów, doszła do tablicy informacyjnej, na której widniały najróżniejsze informacje.
Samantha (czyta):"Najnowsze wiadomości, śmierć samobójcza Korena Montaris. Prawdopodobną przyczyną było załamanie nerwowe"
Samantha po długim chodzeniu po mieście, wróciła do domu i poszła spać. Akurat Kate i Amfretia obudziły się o szóstej. Zeszły na dół.
Amfretia: Kate, chyba już szósta.
Kate: Tak. Na pewno, a gdzie się podziała Samantha?
Amfretia: Pewnie śpi. Czemu jej nie powiedziałaś o Korenie?
Kate: Nie wiedziałam, jak mam jej to powiedzieć. Ledwo przeżyła śmierć Cleo i nie wiedziałam, jak zareaguje o jego samobójstwie.
Amfretia: Ja jej to powiedziałam.
Kate: Jak zareagowała?
Amfretia: Była zszokowana. Ty wiedziałaś, że Samantha czuła coś do niego więcej niż tylko przyjaźń?
Kate: Nie, tego akurat nie wiedziałam.
Amfretia|: Ona go kochała, jak chłopaka.
Kate: Aha, a Cleo kochała Abigala.
Amfretia: Wiem. Mówiła mi. Wredna zjawa zniszczyła im życia. Zabiła Cleo a to doprowadziło do samobójstwa Korena.
Kate: Niestety. Los im nie sprzyjał. Czy to już koniec?
Amfretia: Pewnie tak. Czy już był pochówek?
Kate: Dzisiaj będzie o 12:00 w puncie zenitalnym. Dołączy do Cleo.
Amfretia: Powiedzmy to Samanthcie.
Kate: Jak się obudzi.
Samantha obudziła się o 9:00. Wstała wypoczęta, ale myślami była, gdzie indziej. Zeszła do sióstr, gdy one rozmawiały.
Amfretia: Akurat przyszłaś w porę, Samantho. Mamy ci coś do powiedzienia.
Samantha: O co chodzi?
Amfretia: Dzisiaj jest pochówek o 12;00.
Samantha: To za 3 godziny! Muszę tam być. Pójdziecie ze mną?
Kate; Jesteśmy siostrami.
Amfretia: Możesz na nas liczyć.
Samantha: Dzięki.
Maginie zjadły obiad nieco wcześniej. O 11:00. Miały godzinę czasu na pójście na Górę Damy. Gdy dotarły na miejsce, skończyła się ceremonia. Samantha byłą wściekła.
Samantha: Już za późno. Spóźniłam się!
Amfretia: Wciąż tam jest. Nie uciekł. Chodźmy!
Podeszły do nagrobku Korena, nim mnich wysłał go po rzece Eufaris.
Kate: Samantha. On tu jest jeszcze!
Samantha: Faktycznie, nawet umarły jest piękny, choć twarz ma bladą.
Samantha powędrowała razem z ciałem Korena po rzece Eufaris. To było szaleństwo.
Kate: Samantho, co ty wyprawiasz?! Wracaj!
Samantha rozpłakała się nad ciałem ukochanego. Pocałowała go w policzek i dała mu odejść.
Samantha: I tak odchodzi przyszłość. Żegnaj kochany, Korenie.
Kate: Samantho, musisz się z tym pogodzić. Wiem, że był dla ciebie kimś ważnym, ale w końcu zapomnisz, co się stało.
Samantha: Może i tak, ale to wyłącznie to moja wina. Nie wybaczę sobie tego. Gdybym wtedy teleportowałabym się do Cleo, nie straciłybyśmy nikogo.
Amfretia: Nie da się cofnąć czasu. Po prostu trzeba żyć dalej.
Samantha: To nie jest takie proste, Amfretia. Nie da się tak po prostu żyć dalej. Widzisz, co zrobił Koren? Minął rok od śmierci Cleo. Wytrzymał tylko rok. Rok, rozumiesz?
Amfretia: Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Kate: "Wszystko kwitnie, ale musi się rozwinąć"
Samantha: No nawet nie zakwitnęło. O co ci chodzi?
Kate: To, że rany się zagoją, a szybko wrócisz do normy życia.
Samantha: Może. Dobrze, że chociaż zostały mi siostry. Dziękuję wam za wszystko.
Kate: Będzie dobrze. Razem przez to przejdziemy.
Amfretia: Pomożemy ci.
Samantha teleportowała się do swojego domu. Siostry poleciały za nią.
Amfretia: Samantho, czekaj!
Kate; Znowu uciekasz przed problemami. Mi ci pomożemy.
Samantha: Dobra. No to ożywcie Cleo i Korena. No nie! Nie można!
Samantha zaczęła płakać. Roniła łzy smutku i bezradności.
Amfretia: Samantha, "Zawsze jest nadzieja na lepsze jutro"
Samantha: Wiem, ale zaczynam wątpić w każde złote myśli.
Kate: Tylko nie myśl, że my tego nie odczuwamy. Lubiłam Cleo. Była niezwykłą maginią. To ona nauczyła mnie panowania nad duchem Azteckiego Lasu.
Amfretia: A dla mnie to Cleo była bratnią duszą. Byłyśmy z różnych żywiołów, ale łączyła nas bitwa magiczna. Lubiłyśmy to robić.
Samantha: A Koren był dla mnie wymarzonym chłopakiem, zaś Cleo to była jedyną przyjaciółką, której zwierzałam najskrytsze tajemnice.
Kate: Byli niezwykłymi magami.
Samantha: I co ja mam teraz zrobić?
Kate: Żyć dalej. To jedyne wyjście.
Amfretia: Dasz sobie radę ze wszystkim. Z czasem czas zaleczy rany.
Samantha: Macie rację. Przepraszam was za moje zachowanie. Nie wiem, czemu tak to przeżywam?
Amfretia: To normalne.
Kate: Na szczęście jesteśmy razem.
Samantha: To najważniejsza wartość- życie. Przyjaciel, rodzina i życie w miłości.
KONIEC KSIĘGI. KONIEC CZĘŚCI SZÓSTEJ I OSTATNIEJ
------------------------------------------------------------------------------------------------------------No i jak wam się podobał cały blog?
I tak, jak już mówiłam. Tu kończę przygodę z magią.
Macie swoją ulubioną siostrę,a może postać?
Dziękuję wszystkim za czytanie tego bloga.
I nie wiem, czy coś jeszcze napiszę.
Na internet to chyba wielka niewiadoma.
Życzę wam słonecznych i udanych wakacji :)
Odchodzę na nie wiadomo, jak długo
Wow.
OdpowiedzUsuńTo już koniec.
Szczerze powiedziawszy dużo bardziej podobała mi się "Kobieta z kamienia". Szczególnie po tym rozdziale widzę, że na siłę chciałaś już to skończyć.
Mimo wszystko opowiadanie było dosyć ciekawe, lecz czasem zbyt naciągane.
Czekam na kolejne Twoje opowiadania.
Te scenariusze napisałam jeszcze w drugiej klasie gimnazjum, stąd te błędy i powtórzenia. Byłam wtedy inna. Inaczej pisałam i miałam inny styl. Jednak cieszę się,że mogłam to dać w całości na blog. Chociaż się podobało tobie. To ważne. Zapraszam cię na inne moje blogi, jeśli masz niedosyt. Są na moim profilu. Może coś tam znajdziesz ciekawego?
UsuńSeira,Amnezja,Puls nadziei,Ukryta duszyczka i Buntownicy. To są inne blogi, które są już dawno skończone. A jeśli chodzi o to, że czekasz na kolejne opowiadania, nie wiem, czy jest możliwość. Praktycznie wyczerpałam wszelkie środki, więc na razie brak pomysłów. Dam znać, jak coś się zmieni ;)
Hej :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze to już koniec.
Osobiście bardzo mi się wszystko podobało
Masz niesamowity styl pisania
Czekam na kolejne opowiadanie
Pozdrawiam
Aqua